W gruncie rzeczy, tak niewiele nam potrzeba do szczęścia, wystarczy spojrzeć w oczy drugiemu człowiekowi, poczuć, że druga osoba nas widzi, daje swoją uwagę, że jest i akceptuje nas takimi, jakimi jesteśmy.
Z drugiej strony, czy prezenty, pogoń za materią nie są też wyrazem tego, że na kimś nam zależy, że jest dla nas ważny i wiele dla nas znaczy? Czy jako ludzie nie zatraciliśmy się w tym pędzie za daleko? Czy przypadkiem nie zapomnieliśmy, że to tak naprawdę bliskość, poczucie więzi, akceptacji jest tym, czego tak naprawdę głęboko pragniemy i potrzebujemy?
Bardzo miło nam się robi, gdy dostajemy od kogoś upominek, jednak, czy po miesiącu od użytkowania zwracamy uwagę na ten przedmiot? Czy nadal jest tak ważne to, co dostaliśmy w prezencie, czy może dłużej zostaje z nami to uczucie, że obdarowujący pamiętał o nas, włożył trud w zakup, sprawdzenie czego potrzebujemy? Więc dał nam uwagę! I okazuje się, że to ona jest kluczem do tego, by poczuć się kochanym, docenianym, ważnym dla drugiej osoby.
A może by uwagę, taką miłującą, świadomą, bez oceny, pełną ciepła, zrozumienia, akceptacji dawać sobie świadomie? Może wtedy jest ona równie ciekawym prezentem, który możemy dawać sobie samemu/samej i sobie nawzajem?
Jedną z podstaw budowania więzi już od najmłodszych lat jest właśnie umiejętność dawania uwagi. Od niej wiele zależy. Kiedy rodzic ma w sobie przestrzeń, umie dawać przestrzeń na rozwój dziecka, na jego wzloty i upadki dziecko uczy się w ten sposób akceptacji, poczucia bycia ważnym, widzianym. Często rodzice niestety dlatego, że nie mają tej przestrzeni w sobie wolą kupić dziecku zabawkę, wysłać na podwórko, włączyć bajkę. Dziecko nie dostaje wtedy bezpośrednio uwagi, nie czuje, że rodzic bezwarunkowo jest dla niego.
„Większość z nas ma deficyty uwagi i bliskości rodziców. Dlatego tak niezmiernie ważne jest, by w dorosłym życiu nauczyć się ją świadomie dostawać i dawać. Naukowcy potwierdzają, że już kilka minut nieprzerwanego kontaktu wzrokowego pogłębia więź, tworzy intymność, ale też rozpala pożądanie. Taką uwagę mogą dać sobie nawet przypadkowi ludzie. „
Konsekwencje zaburzenia więzi z rodzicami dla rozwoju osobowości dostrzegają Gordon Neufeld i Gabor Mate. Dziecko zwłaszcza w okresie dojrzewania potrzebuje poczuć opiekuńczą bliskość, bezwarunkowe oparcie, poczucie przynależności i jedności, oraz być zwolniony z troski o podtrzymanie więzi. Kiedy rodzic przekierowuje uwagę dziecka na rówieśników, obserwuje się u takich dzieci ograniczenie wrażliwości, gruboskórność. Dzieje się tak dlatego, że więzi z rówieśnikami w dużym stopniu są oparte o nieustanne zabieganie o akceptację i znaczenie. Bliskość w takich relacjach nie jest bezwarunkowa. Osoby takie często w dorosłym życiu popadają w uzależnienia, dążą do coraz większej liczby kontaktów i polubień w mediach społecznościowych, nie umieją żyć w realnym świecie.
20 lat temu psycholog Arthur Aron odkrył, że 4 minuty patrzenia sobie w oczy potrafią zbliżyć do siebie ludzi. Paul Ekman jeden ze stu najwybitniejszych psychologów XX wieku, pionier w dziedzinie badań emocji i ich ekspresji ruchowo — mimicznej także potwierdza ważność patrzenia w oczy: „kontakt wzrokowy sygnalizuje uwagę, dlatego, kiedy ktoś uważnie patrzy nam w oczy, wiemy, że nas słucha. Głębokie patrzenie w oczy jest bardzo intymnym doświadczeniem, potęgują się nasze wewnętrzne przeżycia i emocje, tworzy się poczucie bliskości. Nie zawsze są to łatwe momenty, ponieważ nie komunikujemy się tak ze sobą na co dzień, a takie patrzenie w oczy może intensyfikować wzruszenie, na które nie zawsze jesteśmy gotowi.”
Do takich spotkań inspirowało wiele organizacji np. Amnesty International, zwracając uwagę na to, abyśmy na chwilę zatrzymali się i spojrzeli na tych, z którymi na co dzień pozornie wszystko nas dzieli. Wyniki eksperymentu były zaskakujące, patrząc na anonimowego uchodźcę, po chwili zauważyli w drugim człowieku taką samą istotę, jaką wszyscy jesteśmy, czyli, kochającego, cierpiącego i marzącego człowieka. Eksperyment został przeprowadzony w Belinie, mieście, które jest symbolem przezwyciężenia podziałów.
Eksperyment przeprowadzony przez Glamour wśród bliskich sobie osób, głównie par także potwierdza, że 4 minuty niezakłóconego kontaktu wzrokowego zwiększa poczucie bliskości, a nie wyzwala agresję. Zaproszono 6 par z różnym stażem partnerskim – para, dla których to spotkanie było czwartą randką oraz para z 50-letnim stażem małżeńskim. Pary patrzyły sobie w oczy w ciszy. Niektórzy walczyli na początku z zawstydzeniem lub próbowali zahipnotyzować partnera. Po chwili jednak partnerzy zaczęli się do siebie uśmiechać, ciepło, serdecznie lub dążyli do bliskości, dotykając się nogami, rękoma.
Do takich spotkań też inspirujemy w Fundacji Instytut Psychologii Stresu, organizując akcje społeczne: „Spójrzmy Sobie w Oczy”. Dwie edycje odbyły się w Łodzi na ulicy Piotrkowskiej, jedna w przestrzeni online, a najbliższa odbędzie się w Warszawie. Uczestnicy do spotkania byli zachęcani, by w pędzie przedświątecznym zatrzymać się na kontakcie z drugą osobą, tak by zwrócić uwagę, że to bliskość, jakościowe spotkanie z drugim człowiekiem są najważniejsze zwłaszcza w tym przedświątecznym czasie. Wielu z nich doświadczyło wzruszenia, niesamowitych wspomnień, a cztery minuty okazały się niewystarczające. Uczestnicy zatopili się w jakościowym byciu, na co najmniej 15 minut. Cały proces wspierała muzyka i medytacja oddechowa. Jedna para ludzi, którzy poznali się podczas akcji, umówiła się później na herbatę i została parą.
Patrzenie w oczy ma nie tylko wymiar społeczny, w którym możemy spotkać się poza rolami, które pełnimy, poza tym, co nas dzieli, możemy po prostu zobaczyć drugiego człowieka takim, jaki jest. Dodatkowo patrzenie w oczy ma także wymiar terapeutyczny, pomaga nam wyciszyć, poczuć się widzianym, zobaczyć drugą osobę, bez oceny, bez etykiety, którą dokładamy innym, pomaga także nadrobić deficyty, które mamy jako dzieci, gdy nasi rodzice nie mieli dla nas czas, lub przestrzeni, by dać nam swoją uwagę. Na poziomie fizjologicznym wpływa na obniżenie kortyzolu, a podwyższenie poziomu endorfin.
Zatem praktykujmy patrzenie w oczy. Może zamiast wzorców społecznych, w których wspólnie śpiewamy kolędy, jemy, oglądamy TV, pijemy alkohol, zagości na trzeźwo widzenie się, spotkanie z drugim człowiekiem na stałe, nie tylko od święta? Każdy z nas ma na to wpływ. Zacznij od siebie, od swojej rodziny, przyjaciół, znajomych, dzieci. Może minuta na początek wystarczy, a może naturalnie poczujesz, że chcesz dłużej. Ta minuta może zmienić wiele na przyszłe pokolenia.
Agnieszka Czubak